• slide

Postawa liturgiczna wyrazem wiary

 

postawa

Słynny biskup z Grazu Egon Kapellari, w książce Znaki święte w liturgii
i codzienności
, zamieścił wzruszający fragment powieści angielskiego konwertyty Kościoła katolickiego, Evelyna Waugh’a, Spotkanie z Brideshead. Bohaterem opowiadania jest arysto¬krata, który powraca po wielu latach do Anglii, aby umrzeć
w ojczystych stronach. Od wielu już lat nie utrzymywał żadnego kontaktu
z Kościołem katolickim, tak więc odprawia także duchownego, który chce go odwiedzić. Autor bezlitośnie opisuje zachowanie obojętnych religijnie krewnych. Nie chcą zakłócać spokoju umierającemu, a jednocześnie pragną zachować konwencję przewidującą pociechę religijną w godzinie śmierci.
A więc sprowadzają duchownego możliwie jak najpóźniej. Lord nie może już mówić. Wezwany przez kapłana, aby jakimś znakiem potwierdził, że żałuje za grzechy całego życia, nie reaguje. Pomimo tego duchowny udziela mu absolucji i namaszczenia. Wówczas umierający wolno i z trudem unosi dłoń do czoła. Autor powieści pisze, że jako naoczny świadek obawiał się, że umierający będzie chciał bluźnierczo zetrzeć olej z czoła. Ale nie, Lord żegna się powoli. Utracona wiara z dzieciństwa, wiara młodości, powraca do niego. Waugh wyznaje, że jego własna droga powrotu do Kościoła katolickiego została przez to przeżycie istotnie uwarunkowana.

 

Gesty i postawy wyrazem modlitwy całego człowieka

Liturgia jest czynnością, przez którą uczestniczymy w kulcie, jaki sprawuje sam zmartwychwstały Chrystus wraz ze swoim mistycznym Ciałem, oddając cześć Ojcu.  Jest to kult, w którym Zbawiciel składa w ofierze całego siebie: ducha
i ciało. Kiedy przygwożdżono Jego ciało do drzewa krzyża, zawołał do Ojca słowami psalmu: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego (por. Łk 23, 46). Jezus, który uwielbił Ojca całym sobą, pragnie abyśmy przyłączyli się do Jego wysławiania też «na całego», śpiewając Bogu pieśń chwały całą duszą, całym ciałem i całym życiem. Znakiem tego jest podczas liturgii zaangażowanie nie tylko myśli i serca, ale i ciała, wyrażające się w przyjmowaniu odpowiednich postaw i wykonywaniu określonych gestów. Owe postawy i gesty wypływają ze świadomości, że cały człowiek jest chwałą Boga i cały staje przed Jego obliczem, by całego siebie złożyć w ofierze, na wieczysty dar.

Dlatego możemy powiedzieć, że liturgia jest swego rodzaju modlitwą «gestykulowaną». Warto od razu zauważyć, że to gest jest pierwszy; on poprzedza słowo, które jest jego interpretacją. Chodzi o to, aby liturgia była tak sprawowana, by tworzyła swoistą symfonię gestów, postaw i słów. Pewien młody Francuz, po pobycie w jednym z klasztorów w Serbii powiedział
o tamtejszych zakonnicach, że „śpiewały poczynając od palców u nóg”.

Mówiąc o znaczeniu postaw i gestów w liturgii, dotykamy szeroko dyskutowanej posoborowej antropologii biblijnej, dowartościowującej ciało. Pozwala ona spojrzeć na ciało człowieka jako miejsce objawienia się jego wnętrza. To prowadzi do większego doceniania roli naszych postaw i gestów oraz zaangażowania w modlitwę wszystkich zmysłów.

Podczas liturgii człowiek traktowany jest tak, jak w Piśmie Świętym – nie oddzielamy jego duszy od ciała. W świętych czynnościach powinien uczestniczyć cały człowiek, angażując się w nie całym sobą; i dlatego nie jest obojętne, jaką postawę przyjmuje podczas modlitwy nasze ciało. Przez nią mamy uzewnętrznić to, co przeżywamy w swojej duszy. Papież Benedykt XVI pisał na ten temat tak: „Uczestnictwo ciała, o jakie chodzi w liturgii wcielonego Słowa, wyraża się w swoistej dyscyplinie ciała, w gestach, które wyrosły
z wewnętrznego wymogu liturgii i które niejako cieleśnie unaoczniają jej istotę”.

Stąd przystępując do sprawowania liturgii nie przyjmujemy takiej postawy, jaka jest dla nas najwygodniejsza, by dobrze się pomodlić, ani nie wykonujemy tylko te gesty, które nam odpowiadają, ale uczestniczymy w taki sposób, do jakiego zaprasza nas liturgiczne ordo. Właśnie ono – owoc wielowiekowego doświadczenia Kościoła, prowadzi nas tak, byśmy mogli całym sobą wypowiedzieć siebie, a także to, czego Bóg pozwala nam doświadczyć razem
z innymi. Można powiedzieć, że tak, jak przyjęcie właściwej postawy pomaga człowiekowi w nawiązaniu kontaktu z Bogiem i przyjęciu Jego daru, tak wykonywane gesty pozwalają nam pokazać, jakie jest nasze odniesienie do przeżywanej rzeczywistości, w jaki sposób ją przyjmujemy i co ona dla nas znaczy.

 

Zgromadzenie liturgiczne epifanią piękna Boga

Dlaczego obowiązuje nas dyscyplina ciała, wyrażona w gestach i postawach – którą postuluje papież Benedykt XVI? Z wielu powodów; do fundamentalnych należą dwa: pierwszy wynika z jej kalonicznej natury, drugi z eklezjologicznego charakteru liturgii. Dobrze rozumiane sprawiają, że czynione gest stają się wyrazem naszej wiary.

Przypomina o tym Wprowadzenie do mszału: „Gesty i postawy ciała zarówno kapłana, diakona i usługujących, jak i ludu winny zmierzać do tego, aby cała celebracja odznaczała się pięknem i szlachetną prostotą, aby w pełni przejrzyste było znaczenie jej poszczególnych części, zaś uczestnictwo wszystkich stawało się łatwiejsze. (…) Zachowywanie przez wszystkich uczestników jednolitych postaw ciała jest znakiem jedności członków chrześcijańskiej wspólnoty zgromadzonych na sprawowanie świętej liturgii: wyrażają one bowiem
i kształtują duchowe przeżycia uczestniczących.

Jednym z soborowych postulatów odnowy liturgicznej jest: nobilis pulchritudo – szlachetne piękno. Powiedziano o tym wiele. Znamy doskonale ciekawą książeczkę niezapomnianego ceremoniarza papieskiego arcybiskupa Piero Mariniego pod tytułem Liturgia i piękno.

W jednej z „rozmów na koniec wieku” Władysław Stróżewski, wybitny znawca historii filozofii i teorii estetyki, zapytany, czym jest piękno usprawiedliwia się, że najchętniej odpowie tak, jak kiedyś odpowiedział dramatopisarz Fridrich Dürrenmatt: „nie wiem”. Jest przecież tak ogromnie dużo koncepcji na ten temat, stworzonych przez filozofów, artystów, czy teoretyków sztuki. Ale gdyby musiał podpisać się pod jakąś, to najchętniej pod tym, co powiedział żyjący w VI wieku Dionizy Areopagita. Ten nieznany teolog mówił, że piękno to imię Boga i polega ono na harmonii i blasku.

Liturgia to przestrzeń nieskończenie subtelna, w której człowiek przystępuje do Niedostępnego (1 Tm 6, 16), a jak mówił Mahomet: „On jest piękny i miłuje piękno”. Liturgia, skoro jest miejscem uczestnictwa w misterium Boga, jest przestrzenią oddziaływania piękna. Jeżeli zaś termin «piękno» jest jednym
z imion Boga, to jest on też synonimem słowa świętość. W liturgii doświadczamy tego przez słowa, znaki i symbole, postawy i gesty. Aby tak się stało potrzeba jeszcze jednego: porządku; stąd nad wszystkimi celebracjami umieszczony jest termin «Ordo».

Podczas liturgii wszystko rozwija się, jak mówił sobór, przez ritus et preces – obrzędy i modlitwy, które są oświecone i ożywione słowem. Dlatego prawie wszystkim liturgicznym gestom towarzyszy słowo.

Słowo, które stało się ciałem, potrzebowało czasu i przestrzeni dla swoich zbawczych gestów. Liturgia jest taką przestrzenią, której Chrystus potrzebuje do wyrażenia siebie i czasem do opowiedzenia o sobie. Tak często cytujemy w tym miejscu sentencję św. Leona Wielkiego, który mówił, że „to co było
w Chrystusie, przeszło do sakramentów Kościoła”. A skoro tak, to gesty czynione podczas liturgii nie są naszymi gestami, ale Jezusa. W celebracji liturgicznej i konkretnych gestach, jakich ona wymaga, Kościół nie robi nic innego, jak tylko przedłuża i aktualizuje gesty Zbawiciela. Ich piękno właśnie
w tym ma swoje źródło: są to Jego gesty. Dzięki działaniu liturgicznemu to On sam chodzi, błogosławi, dotyka, podnosi oczy ku niebu, łamie chleb, bierze kielich. Chrystus posługując się ubogimi i prostymi środkami ukazywał bogactwo tajemnicy naszej wiary i czynił bliskim to, co najważniejsze
i najświętsze. Co powodowało, że gesty Jezusa były piękne i tak upragnione, że dla uczestnictwa w nich pozostawiano wszystko? Przecież tym, co w nich pociągało nie była piękna scenografia, artyzm sztuki, czy kunszt muzyki. Piękno gestów Jezusa brało się z ich prawdziwości, a tej jest na imię miłość. „Umiłowawszy swoich do końca ich umiłował i gdy spożywali wieczerzę wziął chleb, błogosławił, łamał i rozdawał”.

Właśnie na tym polegała szlachetność piękna gestów Jezusa. Obecnie powinny one jaśnieć w liturgii, zwłaszcza w postawie i gestach celebransa. Gesty te uproszczono nie tylko dlatego, by były bardziej zrozumiałe dla współczesnego człowieka, ale aby uwolnione od płytkiego estetyzmu, wyraźniej wskazywały na samego Chrystusa, żyjącego  działającego w swoim Kościele. A jak napisał Franco Boscione, gesty Jezusa charakteryzuje „ubóstwo szczegółów”.

Toteż piękno każdego gestu celebransa nie zależy od jego wyreżyserowania
i dostojności, ekspresji i oprawy, albo prezencji i tembru głosu duchownego, ale od tego, na ile przez jego czynności objawia się miłość samego Pana; na ile za pomocą jego gestów i słów sam Jezus działa – On, bezkompromisowy przeciwnik fałszywych gestów.

 

Liturgia jest «gestem» samego Boga

Powróćmy raz jeszcze do skarbca teologicznego papieża Benedykta XVI. Poświęcił on wiele czasu na cierpliwie tłumaczenie poprawnego zrozumienia idei przewodniej całej reformy liturgii, którą ujęto w haśle: participatio actuosa – czynne uczestnictwo. Stanowi ona wezwanie do tego, aby wszyscy uczestnicy liturgii brali aktywny udział w actio. Jednak owym actio nie jest czynność, ale oratio; modlitwa bowiem stanowi rdzeń liturgii chrześcijańskiej.

Ale owa oratio jest czymś więcej niż mową. Mówiący staje się głosem Drugiego. Ten Drugi, kiedy mówi – stwarza, dokonuje, przeistacza. A więc w liturgii chrześcijańskiej działa sam Bóg. Przez to działanie umożliwia On dostęp do siebie. Cała liturgia jest dziełem Jego Ducha, bez którego pomocy nic przecież nie możemy powiedzieć (por. 1 Kor 12, 8). To dzięki Duchowi Świętemu, jak poucza Apostoł Paweł, „ten, który łączy się z Panem, jest z Nim jednym duchem” (1 Kor 6, 17). W ten sposób – mówi Benedykt XVI – zostaje usunięta wszelka różnica pomiędzy actio Chrystusa i naszą: jest już tylko jedna actio.

W tym świetle wszelka aktywność zewnętrzna jest drugorzędna. Gesty kapłana nie są gestykulacją podbudzającą aktywność uczestników albo czynnością praktyczną, ale są wezwaniem do wejścia w uobecniające się misterium. Zapomnienie o tym szybko daje o sobie znać przez utratę skupienia, milczenia, kontemplacji, czy adoracji. Natomiast celebrans pamiętający o tym, zamiast przyciągać uwagę zgromadzonych na samego siebie, kieruje ich spojrzenia
i serca ku Chrystusowi. Kiedy nasze gesty nie pomagają wiernym wejść
w kontakt z Jezusem, celebracja jest stracona. I stąd sztuka celebracji polega na jednoczesnej pamięci o tym, że chociaż wychodząc do ołtarza jestem in persona Christi, a to pozwoli mi wziąć chleb do ręki i powiedzieć: „To jest ciało moje”, to zarazem wszyscy, tak wierni jak celebrans, jesteśmy zorientowani ku Chrystusowi. Wszyscy jesteśmy ante Dum stantes.